czwartek, 21 kwietnia 2016

Projekt denko #12

Hejka! <3

Zapraszam Was dzisiaj na kolejny na moim blogu projekt denko. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, polega on na pokazaniu Wam ostatnio zużytych przeze mnie produktów i krótkie opisanie działania każdego z nich. Tworzy się dzięki temu fajna, którka i zwięzła recenzja wielu różnych produktów w jednym miejscu :)

Całe dzisiejsze denko prezentuje się tak:

Jak widzicie, udało mi się zdenkować dość dużą ilość kosmetyków, więc zabieramy się teraz za każdy po kolei :) Miłej lektury!

Suche szampony z Batiste zna chyba każdy. Dla mnie są niezastąpione przy odświeżeniu fryzury i nadaniu włosom lekkiej objętości i świeżści. Do tego efekt ten utrzymuje się długo, więc nie musimy się martwić o naszą fryzurę. Na zdjęciu widzicie akurat dwa moje ulubione zapachy, tj. cherry oraz eden.
















Po około pół roku zużyłam maskę do włosów Algae z Kallosa. Używałam jej na spółkę z moją współlokatorką i obie mamy podobne spostrzeżenia: jeśli zależy nam na efekcie gładkich włosów, łatwych w rozczesaniu to jak najbardziej to uzyskamy. Żeby natomiast maska działała cuda w postaci głębokiego nawilżenia czy odżywienia to tego powiedzieć nie można.

Pozostając w tematyce włosów skończył mi się szampon Daily Wax z wierzbą białą, pokrzywą i pantenolem z Pilomaxu. O tym produkcie jak i masce z tej serii możecie więcej przeczytać tutaj. Teraz napiszę jedynie, że szampon ma fajny, dość naturalny skład bez SLS-ów natomiast bardzo mało się pieni, praktycznie w ogóle i pozostawia włosy poplątane.

O detoksykującym musie do ciała z białą i zieloną herbatą z Organique też pisałam (klik). Wspomnę jedynie, że cała seria ma piękny zapach oraz dobre działanie. W przypadku musu ciało było przez długi czas nawilżone, a zapach się utrzymywał. Szybko się wchłaniał więc myślę, że może się super sprawdzić na lato :)

Krem z ekstraktem z ogórka z firmy Ava był dla mnie odkryciem, ponieważ za niską cenę dostajemy produkt z genialnym, naturalnym składem. Krem daje nam efekt nawilżenia, szybko się wchłania i nadaje się pod makijaż, ponieważ podkład się na nim nie waży. Na pewno wypróbuję inne kremy tej firmy, ponieważ zachwycił mnie ten konkretny zarówno działaniem jak i przede wszystkim dobrym składem. Polecam Wam jego dłuższą recenzję z analizą składu --> klik

Krem MaxRepair z Evree zachwala wiele osób, więc i jak się skusiłam. Dobrze się sprawdził w okresie zimowym, ponieważ tak jak wskazuje opis regenerował suchą skórę dłoni, a także ją chronił przez wytworzenie tłustej otoczki (filmu). Wskazuje to na fakt, że nigdy do końca się nie wchłaniał i nawet przy posmarowaniu na noc rąk rano dalej krem był odczuwalny.

Kolejny ciekawy krem do twarzy to krem z mocznikiem z Isany Med. Używałam go na noc, ponieważ dawał mocne i przyjemne nawilżenie Pomimo zawartości parafiny nie zapychał porów co także jest na plus. Mimo, że dość mocno nawilżał to był produktem lekkim, o przyjemnym zapachu.

Oczyszczająca maska Mask of Magnaminty z Lusha stała się moim ulubieńcem od pierwszego użycia. Naturalny skład, przyjemny zapach, wspaniałe działanie-tak bym ją opisała. Używałam jej srednio raz na tydzień i to pomogło mi oczyścić cerę, odświeżyć ją. Po zmyciu maski czujemy napięcie skóry oraz mamy uczucie oczyszczenia i odświeżenia. Regularne stosowanie poprawia zdecydowanie stan skóry problematycznej.

Kolejnym pozytywnym odkryciem jest tonik korygujący z Bielendy. Moja skóra bardzo go polubiła głównie ze względu na zawartość kwasów: migdałowego i laktobionowego, które dobrze wpływają na skórę mieszaną, tłustą i trądzikową. Po użyciu skóra była odświeżona, napięta i przede wszystkim miała przywróconą równowagę kwasowo-zasadową (pH ) co jest głównym działaniem toników.

odżywkę do brwi i rzęs z MySecret używałam od dawna, aczkolwiek nie zauważyłam żadnego działania na wzrost brwi czy rzęs. Sprawdziła się natomiast przy makijażu aby utrzymać moje brwi w ryzach zamiast stosowania specjanych żeli :)

Zastanawiałam się czy pokazywać Wam tę próbkę kremu do cery problematycznej z Chantarelle. Jak widać stosowałam jedynie próbkę, która starczyła na 2 razy, więc nie mogę wydać opinii na temat działania kremu. Zaufam jednak osobie, od której tę próbkę dostałam (pani kosmetolog, u której byłam na praktykach) ponieważ bardzo go zachwalała. Jeśli macie ochotę na dobry (niestety dość drogi) krem, który dobrze wpływa na skórę problematyczną i pomaga walczyć z problemem to myślę, że warto wypróbować ten :)

O maseczkach z Ziai nie będe już po raz setny pisać, że je uwielbiam i bardzo dobrze działają na moją skórę. Tutaj widzicie trzy wersje maseczki nawilżającej od lewej są te najlepiej działające. O maseczkach z Ziai możecie więcej przeczytać tutaj.

Ostatnio do mojej wieczornej pielęgnacji włączyłam chusteczki do demakijażu. Nie zmywam nimi wszystkiego jak czasami niektórzy, tj. omijam oczy i zmywam jedynie podkład. Nie zastępuje to jednak całego demakijażu, jest jedynie początkiem tj właściwym demakijażem. Następnie myję twarz z resztek makijażu mleczkiem. Dzięki temu mam 100% pewność, że twarz jest czysta i gotowa na nałożenie kremu.

Dajcie znać, czy znacie jakies produkty z tego denka oraz co Wy ostatnio zużyliście :)

Buziaki! :*

P.S. Zapraszam na mój kanał na YouTube gdzie ostatnio pojawiło się kilka nowych filmów:




Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 7 kwietnia 2016

POZYTYW-tusze L'Oreal Paris, Volume Milion Lashes Extra Black & Noir Feline

Witajcie!

Jakiś czas temu dotarła do mnie cudowna przesyłka od L'Oreal Paris Polska, a w niej zawarte były dwa tusze do rzęs z serri Volume Milion Lashes, a mianowicie Extra Black oraz Noir Feline. Dzisiaj postanowiłam napisać krótkę recenzję tych produktów, ponieważ mnie zachwyciły. Jeśli chcecie zobaczyć jak tusze prezentują się na żywo na rzęsach to zapraszam na test na żywo, który jest na moim kanale na YouTube:

Przechodząc już jednak do recenzji, w takim eleganckim opakowaniu otrzymałam naszych dwóch małych bohaterów:

Oba tusze znajdują się w standardowej wielkości opakowaniach z bardzo elegancją szatą graficzną. Połączenie czerni, złota oraz ciemnej zieleni na pewno przykuwa uwagę. Oba opakowania przy zakręcaniu wydają cichy dźwięk kliknięcia co upewnia nas, że tusz jest dokładnie zamknięty i chroni przed jego wysychaniem.


Tusz Extra Black miałam już kiedyś okazję używać i nada uważam, że jest wart swojej ceny i bardzo dobrze się sprawuje. Ma dużą, silikonową szczotę, która ślicznie rozczesuje i rozdziela rzęsy. Do tego, jak sama nazwa wskazuje sprawia, że rzęsy są czarne i przez to wydają się gęstrze niż normalnie. Dwie warstwy tuszu wyglądają naprawdę slicznie, rzęsy są podkreślone ale nie jest to efekt nahalny-idealny na co dzień.

Tusz Noir Feline ma nieco wydziwnioną szczoteczkę, także silikonową. Jest ona z jednej strony zakrzywiona, dzięki czemu przy maloaniu uzyskujemy efekt kociego oka, tzn bardzo podkreślone są rzęsy przy zewnętrznym kąciku oka. Ta mascara także ładnie rozdziela rzęsy ale potrzeba chwili aby się przyzwyczaić do operowania tą szczoteczką. Po aplikacji dwóch warstw rzęsy są czarne, rozdzielone, mega wydłużone (zwłaszcza w zewnętrznym kąciku) więc daje nam to efekt pięknego, wieczorowego wachlarza rzęs. Ja się w tym efekcie zakochałam, ponieważ uwielbiam takie wyraziste spojrzenie.



Podsumowując:
PLUSY:
-rzęsy są czrne
-rozdzielenie rzęs
-efekt dzienny (Extra Black)
-efekt wachlarza rzęs (Noir Feline)
MINUSY:
-trzeba przyzwyczaić się do dość dużych rozmiarów szczoteczek

A jakie są Wasze ulubione i niezastąpione tusze do rzęs? Piszcie! :*

P.S. Zapraszam jeszcze raz na film o tych produktach gdzie zobaczycie jak zachowują się przy nakładaniu i jak wyglądają na rzęsach :) A także na film, który ostatnio pojawił się na kanale :)



Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!