Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twarz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twarz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 listopada 2016

POZYTYW-Super Power Mezo Serum aktywne serum korygujące, Bielenda

Witajcie!

W dzisiejszej recenzji przeczytacie o bardzo fajnym produkcie do skóry tłustej i problematycznej. Mianowicie bohaterem będzie Super Power Mezo Serum aktywne serum korygujące z Bielendy. Używałam kiedyś toniku z tej serii z kwasami i bardzo przypadł mi do gustu, postanowiłam więc wypróbować serum i nie zawiodłam się :)

Serum znajduje się w szklanej buteleczce z pipetą, która jest szczelnie zamknięta i nic się z niej nie wylewa. Ma dość mocny aczkolwiek przyjemny zapach i standardową konsystencję. Szata graficzna jest skromna ale można się z nim dowiedzieć wszystkich najważniejszych informacji, po więcej może sięgnąć czytsjąc kartonik, w którym kupujemy serum. Produkt jest bardzo wydajny, wystarczą 3-4 krople na pokrycie skóry twarzy i szyji.

Producent mówi:
"Kosmetyk korygujący podnosi jakość skóry z niedoskonałościami - mieszanej, tłustej, błyszczącej, szarej, z rozszerzonymi porami, z przebarwieniami, z widocznymi zmianami trądzikowymi. Delikatnie eksfoliuje, skutecznie redukuje błyszczenie skóry oraz zwęża pory, rozjaśnia przebarwienia, dodaje skórze blasku. Redukuje zmarszczki i niedoskonałości, doskonale wygładza, poprawia nawilżenie i jędrność skóry. Skóra wygląda na młodszą, jest gładka, jędrna, matowa, aksamitna w dotyku.Zawiera wysoką dawkę silnie działających składników aktywnych:- KWAS MIGDAŁOWY - delikatnie złuszcza naskórek, działa antybakteryjnie, zwęża pory, redukuje nadmierne wydzielanie sebum, zapobiega zatykaniu porów, rozjaśnia przebarwienia.- KWAS LAKTOBIONOWY - złuszcza naskórek stymulując mechanizmy naprawcze skóry, zapobiega powstawaniu wyprysków, wygładza i ujednolica koloryt cery, intensywnie nawilża.- WITAMINA B3 - wzmacnia, odnawia i matuje skórę, podnosi jej odporność na uszkodzenia. Zwalcza problemy skórne - trądzik, zaczerwienienia i szorstkość. Rozjaśnia naskórek, redukuje plamy pigmentacyjne posłoneczne i starcze."


Serum jest przeznaczone do stosowania na dzień i na noc, ja jednak ograniczam się do nakładania go przed snem. Zawartość kwasów w składzie sprawia, że serum powoduje delikatną eksfoliację, a co za tym idzie pozbywamy się drobnych przebarwień i zaskórników. Reguluje się sebumetria co dla skóry tłustej powinno być nie lada ulgą. Przy regularnym używaniu serum zauważyłam redukcję niedoskonałości (lecz nie całkowitą), rozjaśnienie i rozświetlenie skóry. Na pory skóry jakoś szczególnie nie podziałało, ale skóra na pewno jest napięta i gładka. Jedynym minusem, który jest oczywisty jeśli popatrzymy na składniki serum jest jego działanie wysuszające. Używając go nie zapominajmy o odpowiednim nawilżeniu skóry twarzy aby nie dopuścić do jej przesuszenia.


Podsumowując:
PLUSY:
-opakowanie
-wydajność
-redukcja niedoskonałości
-redukcja świecenie się skóry
-napięcie skóry
MINUSY:
-przesuszanie skóry


Jestem bardzo zadowolona z działania serum i na pewno będę regularnie sięgać po nie w swojej wieczornej pielęgnacji. Używania na dzień nie wcielę w życie gdyż za bardzo przesuzzyłoby to moją skórę. Jeśli jednak używacie go na dzień pamiętajcie o fotoprotekcji-co prawda stężenia kwasów w serum na pewno nie są wysokie ale mimo wszystko możliwe jest pojawienie się niechcianych przebarwień.

Buziaki! :*

P.S. Zapraszam na mój kanał na YouTube gdzie pojawiły się nowe filmy:


Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 20 października 2016

Projekt denko #14

Hej wszystkim!

Dzisiaj przychodzę do Was z projektem denko, w którym opowiem co nie co o ostatnio zużytych przeze mnie kosmetykach.

Tak prezentują się one wszystkie:

Zaczynając po kolei od największych produktów:
Mamy tutaj dwa zużyte szampony, których używałam na przemian.
Szampon Moc i Blask z Timotei towarzyszy mi od dawna, moje włosy bardzo go lubią i są po umyciu gładkie i lśniące.
Jeśli jednak potrzebuję mocnego oczyszczenia włosów i skóry głowy sięgałam po Volume Lift z Syossa. Szampon ten nie ma zbyt dobrego składu ale nadaje się do mocnego mycia od czasu do czasu. Przy dłużyszym stosowaniu moje włosy reagowały na niego tępością i były bardzo suche.

Oba te cudeńka zachwyciły mnie przede wszystkim swoim zapachem.
Nektar do kąpieli Bloom Essence z Organique wlewałam do wanny kiedy brałam dłuższą kąpiel. Zapewniało mi to po pierwsze miły, kwiatowy, słodki zapach. Po drugie bardzo dobrze nawilżało ciało, które moczyło się w wodzie :)
Drugim produktem jest balsam do ciała o zapachu orchidei z Body Soul Welness. Tutaj też zapach był cudowny, słodki i kwiatowy, działanie natomiast gorsze. Nie odczułam zbyt dużego nawilżenia, a przy wmasowywaniu produktu w ciało był on jakby suchy sam w sobie, wchłaniał się i nic nie dawał oprócz przyjemnego zapachu.

Zużyłam też dwie bardzo lubiane przeze mnie perfumy.
Sweet Rose z La Rive uważam za świetną z jej kategorii cenowej, która jest niska i przstępna. Zapach określiłabym jako różany, słodki, lekki. Nie utrzymywał się specjalnie długo ale nie wymagajmy za dużo :)
Beyonce Heat to woda toaletowa, której zapach określiłabym jako intensywny, cieższy, ale też słodki. Utrzymuje się on dłużej niż w poprzednim przypadku.

Teraz czas na kolorówkę.
Wykończyłam mój ulubiony od roku podkład True Match z L'Oreal Paris w odcieniu 1N Ivory. Już zaopatrzyłam się w kolejny, ponieważ podkład daje ładny, naturalny efekt. Więcej o nim możecie przeczytać tutaj
Kolejnym zdenkowanym produktem jest puder Translusent Loose Powder z Kobo, który bardzo dobrze i na długo matowił cerę, a także nadawał się pod oczy do utrwalenia korektora. Z pewnością do niego wrócę kiedy tylko wykończę obecnie używany.
Z produktów do ust nie jestem zadowolona, bezbarwna pomadka Axotret nawilżała usta jedynie na chwilę, później były one dwa razy bardziej suche.
Co do błyszczyka, jest to nr 24 Just Gorgeous z Essence, sam kolor był ładny, soczysty i malinowy. Jednak zepsuł się i dlatego musiałam go wyrzucić.

Zużyłam też dwa oczyszczające plastry na nos z Douglasa. Działają jak każde tego typu plastry, są dość mocne i boleśnie się je zrywa. Dobrze oczyszczają i pozbywają się zaskórników otwartych, jednak nie robią tego w 100%.
Co do maseczki regenerującej z Ziai to bardzo ją polecam, pięknie rozświetla i napina skórę twarzy. Bardzo lubię ją używać kiedy moja twarz jest zmęczona i szara, co w okresie jesienno-zimowym zdarza się dość często.

Tak prezentuje się całe denko, dajcie znać czy znacie jakieś produkty, które pokazałam i co o nich sądzicie! :)

Buziaki! :*

P.S. Zapraszam na filmy, które pojawiły się przez ostatnie 2 tyg na moim kanale na YouTube:




Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 22 września 2016

FROM ZERO TO HERO-makijaż w brązach z dodatkiem turkusu

Hejka!

Dzisiaj postanowiłam odświeżyć nieco serię "from zero to hero", w której pokazuję Wam metamorfozę no makeup-makeup, ot, taką magię makijażu :)

Jeśli chcecie zobaczyć poprzednie wpisy z tej serii to zapraszam:
KLIK
KLIK

Dzisiejszymi bohaterami będą brązy i turkus na oczach oraz róż na ustach. A tak wygląda moja przemiana:

Jeśli chcecie bliżej przyjrzeć się makijażowi to proszę:

Jak w poprzednich wpisach tak i też tutaj podam Wam jakich produktów użyłam do wykonania makijażu:
-baza pod podkład MakeUp Prime, Kobo
-mieszanka podkładów True Match 1N Ivory oraz 4N Beige, L'Oreal Paris (klik)
-korektor pod oczy kryjąco-rozświetlający 8w1, La Lux Paris (klik)
-korektor Camouflage w odcieniu 010 Ivory, Catrice
-puder Soft Matt Loose Powder w odcieniu 1 Natural, Manhattan
-kuleczki brązujące w odcieniu Warm, Avon
-rozświetlacz Diamond Illuminator, Wibo
-baza pod ciebie Eyeshadow Base, Wibo (klik)
-jasno brązowy cień na całą powiekę (ten najbardziej zużyty), paletka The Color Workshop
-brązowy cień w załamanie powieki, Mariza
-eyeliner style metallic liner w odcieniu 11, Golden Rose (klik)
-mascara na górne rzęsy Lash Sensational, Maybelline 
-mascara na dolne rzęsy Ideal Volume, Kobo
-żel do brwi Lash&Brow Repair, MySecret (klik)
-kredka do ust Matte Lipstick Crayon w odcieniu 17, Golden Rose

Jak widzicie siła makijażu potrafi być ogromna i zmienić nasz wygląd. Ja taką metamorfozę przechodzę każdego dnia :)

A jakie są Wasze 2 ulubione kosmetyki, bez których nie wyobrażacie sobie codziennego makeupu?

Buziaki!

P.S. Ostatnio na moim kanale na YouTube pojawiło się kilka nowych filmów, zapraszam:



Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 8 września 2016

POZYTYW-puder rozświetlający True Match Highlight, L'Oreal Paris

Witajcie!

W dzisiejszym poście przedstawię Wam ciekawą nowość, a mianowicie rozświetlający puder True Match Highlight od L'Oreal Paris! Jakiś czas temu dotarła do mnie ta przesyłka i po przetestowaniu produktu mogę w końcu co nie co Wam o nim opowiedzieć :)

Produkt znajduje się w eleganckim, połyskującym, srebrnym opakowaniu. Jego zamknięcie jest solidne i wytrzymałe, po otwarciu mamy to co nas interesuje-puder rozświetlający raz z odcieniem różu, a pod nim znajdujemy bardzo poręczne lusterko oraz pędzelek do aplikacji kosmetyku. Z yłu opakowania mam bardzo przydatne graficzne przedstawienie miejsc, na które powinniśmy nałożyć produkt.

Producent mówi:
"Pierwszy Puder rozświetlający od L’Oréal Paris dopasowuje się do każdej tonacji skóry. Aksamitna formuła i idealne połączenie trzech odcieni sprawi, że twarz będzie wyglądać niczym naturalnie muśnięta słońcem. 3 odcienie (ciepły, naturalny i chłodny) dla idealnego dopasowania do odcienia skóry. Delikatna, lekka formuła, która łatwo się rozprowadza. Nie wysusza skóry, pozostawia ją miękką oraz gładką w dotyku. Zawiera lusterko i pędzelek dla komfortu aplikacji."

A co z tego faktycznie się sprawdziło?
Do aplikacji używam dołączonego pędzelka, ponieważ wygodnie nabiera się nim wszystkie trzy odcienie, które mamy dostępne. Formuła pudru jest aksamitna, na twarzy tworzy ładną rozświetloną taflę. Osobiście jestem fanką delikatnie rozświetlonej cery i bałam się, że tu efekt będzie zbyt mocny. Jednak to co uzyskujemy to promienna, zdrowa skóra, puder rozświetlający nadaje jej ładnego, nieprzesadzonego blasku. Kto jednak lubi mocniejszy efekt na pewno może go osiągnąć dokładając nieco produktu. Sam rozświetlacz świetnie się także sprawdził w kąciku oka ładnie je otwierając i rozjaśniając spojrzenie. Kosmetyk jest trwały, bez problemu utrzymał się na twarzy cały dzień wraz z resztą makijażu. Aby zobaczć jak produkt radzi sobie "na żywo" zapraszam do obejrzenia filmu ---> klik. Jedyne do czego mogę się przyczepić, a właściwie przestrzec właścicielki cery problematycznej, produkt (jak każdy rozświetlacz) odbijając światło niestety wzmaga widoczność nierówności i niedoskonałości skóry.

Podsumowując:
PLUSY:
-formuła
-trwałość
-delikatny efekt z możliwym wzmocnieniem
-efekt zdrowej, rozświetlonej skóry
MINUSY:
-uwidacznie nierówności i niedoskonałości twarzy

Jestem bardzo zadowolona z tego produktu, ma szanse stać się moim ulubieńcem umożliwjając mojej twarzy powrót do wyglądu jak w lecie, kiedy już nastaną chłodne, jesienne dni.
A Wy skusicie się na ten rozświetlający puder?

Buziaki! :*

P.S. Jeszcze raz zapraszam Was do obejrzenia filmu, w który bliżej możecie zapoznać się z tym produktem, a także na inne filmy, które ostatnio ukazały się na moim kanale na YouTube




Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 25 sierpnia 2016

POZYTYW-Liquid Matte Lipstick, Goolden Rose | odsłona #2

Witajcie!

Jakiś czas temu zapoatrzyłam się w zachwalane wszędzie matowe pomadki z Golden Rose z serii Liquid Matte Lipstick. Napisałam recenzję już o dwóch odcieniach, możecie przeczytać ją tutaj. Moja kolekcja wzbogaciła się jednak o kolejne dwa odcienie i to o nich chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć.

Pomadki, tak jak te opisane w poprzednim poście znajdują się w przezroczystych opakowaniach, przez które od razu widzimy kolor produktu. Zakrętka jest matowa i czarna, klasyczna. Na spodzie widzimy numerek każdego odcienia, u mnie w tym wypadku są to 01 i 04.

Dokładnie opisywałam formułę pomadek w poprzednim poście. Tutaj skupię się na kolorach, ale co nie co o noszeniu ich też nadmienię.
Kolor 01 jest najjaśniejszym ze wszystkich dostępnych odcieni tej serii. Określiłbym go jako bardzo jasny róż z nude. Kiedy stałam przy wysepce Golden Rose wydał mi się idealny i powędrował do mojej torebki. Kiedy pierwszy raz użyłam go na ustach lekko się przeraziłam, nigdy nie miałam tak bladego i jasnego koloru na ustach. Wydał mi się za jasny, ale nie zmyłam go od razu, postanowiłam dać mu szansę. I tak po połowie dnia noszenia go na ustach w końcu się przekonałam. Jest to kolor niecodzienny i unikatowy, nie każdy będzie chciał nosić go na co dzień. Dla mnie na lato nadaje się idealnie, jest to coś nowego, pewna odmiana.
Odwrotnie jest z odcieniem 04 czyli soczystym, jasnym, malinowym różem, który często noszę na ustach i zazwyczaj na takie odcienie produktów do ust poluję w drogeriach. Jest wyrazisty, podkreśla ładnie kolor ust uwydatniając je delikatnie. Pasuje praktycznie do każdego makijażu mimo swojej intensywnej barwy.

Jeśli natomiast chodzi o samą formułę to pomadki te ultra łatwo się rozprowadza na ustach, nie potrzebujemy konturówek. Są mocno napigmentowane i nie do końca zastygają na ustach. Dają matowy efekt ale dzięki temu, że pozostają minimalnie lepkie nie wysuszają ust i komfortowo możemy nosić je przez długie godziny. Długie godziny, ponieważ są bardzo trwałe i mimo, że po pewnym czasie ścierają się jak jażda pomadka, to robią to w sposób równomierny i estetyczny.

Podsumowując:
PLUSY:
-formuła
-różnorodność odcieni
-aplikacja
-trwałość
-brak wysuszania ust
MINUSY:
-brak!

A Wy skusiłyście się już na te pomadki? Dajcie znać jakie odcienie przypadły Wam do gustu albo które zamierzacie kupić :)

Buziaki! :*

P.S. Zapraszam na kanał na YouTube gdzie pojawiło się kilka nowych filmów w ostatnim czasie:



Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 11 sierpnia 2016

NEGATYW-Eveshadow Base, Wibo

Hej hej!

Na moim blogu można znaleść dużą liczbę postów z pozytywną recenzją produktów kosmetycznych. Jednak raz na jakiś czas znajdą się też  kosmetyki, które nie do końca mnie zachwyciły. Tak jest też z bohaterem dzisiejszego posta czyli bazą pod cienie z Wibo. Sama firmę bardzo lubię, mam kilka lakierów do paznokci, paletkę cieni i puder i bardzo dobrze się sprawdzają. Baza jednak nie przypadła mi do gustu. Dlaczego? O tym poniżej :)
Baza znajduje się w okrągłym, plastikowym opakowaniu, któe dodatkowo zapakowane jest w ładny, czarno-złoty kartonik. No i tu już pierwszy minus, opakowanie jest tak wąskie, że produkt bardzo ciężko się z niego wyciąga. Może jeśli ktoś ma małe palce i całkiem obcięte paznokcie to będzie okej, ale ja muszę wyciągać go małym palcem i w dodatu wszystko od razu ląduje pod paznokciem... Opakowanie jest bardzo niepraktyczne, nie wyobrażam sobie jak będę wydobywać produkt pod koniec używania.
Sama konsystencja bazy jest woskowa, kolor przezroczysto-szary. Jeśli szukacie bazy, która dodatkowo wyrówna wam koloryt to niestety się zawiedziecie. Ja kupiłam ją nie czytając o niej niz wcześniej i trochę się zawiodłam, że jest przezroczysta.


Producent mówi:
"Przedłuża trwałość cieni, wygładza i rozjaśnia skórę. Sprawia, że kolory są bardziej intensywne, nie rolują siię w załamaniach powiek, nawet po wielu godzinach. Zawiera wit. E i wosk pszczeli."

Na pewno mogę się zgodzić, że ładnie wygładza i rozjaśnia nam skórę powiek. Jednak dość ciężko nakłada się na nią cień, staje się bardzo tępa. Czy kolory są intensywniejsze? To możecie ocenić na zdjęciu poniżej. Przy jasnych kolorahc raczej nie widać różnicy, przy ciemniejszych faktycznie podbija kolor ale trzeba umiejetnie nałożyć cień, bo inaczej dzieje się to nierównomiernie i powstają brzydkie plamy. Starałam się to ukazać na zdjęciu. Dzięki swojej woskowej konsystencji zapobiega zbieraniu się cieni w załamaniach, ale nie sądzę, że na wiele godzin. U mnie działała jak większość baz, po 6-7 godzinach już nie wyglądało to ładnie.


Podsumowując:
PLUSY:
-rozjaśnienie i wygładzenie powiek
-zapobieganie zbierania się cieni w załamaniach
MINUSY:
-niepraktyczne opakowanie
-nie ujednolici nam kolorytu powiek
-przy nieumiejętnie nałożonych cieniach tworzy z nich brzydkie plamy


Dajcie koniecznie znać, czy znacie tę bazę i jak się u Was sprawdza :) Ja zapewne wykończę ją ale później na pewno sięgnę po inną. Jakie sa Wasze ulubione?

Buziaki! :*

P.S. Zapraszam serdecznie na mój kanał na YouTube gdzie pojawiło się ostatnio kilka filmów. Zastanawiam się też nad zrobieniem rozdania na kanale, co byście chcieli aby znalazło się w tym rozdaniu? Piszcie w komentarzach tu lub pod filmami! <3



Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 28 lipca 2016

POZYTYW-Soniczna szczoteczka do twarzy z Biedronki

Hej wszystkim!

Zapewne większość z Was kojarzy słynną soniczną szczoteczkę Lunę z Foreo. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam jej tańszy zamiennik, który jakiś czas temu dostępny był w... Biedronce! Nie będzie to w żadnym wypadku porównanie tych dwóch produktów, ponieważ oryginału nigdy nie używałam, opiszę po prostu moje doświadczenie ze szczoteczką z Biedronki :)

W takim opakowaniu kupujemy szczoteczkę. Dostępne są kolory: jasny róż, róż, fiolet i turkus. Do zestawu dołączone są od razu niezbędne do działania baterie co uważam za duży plus. Sama szczoteczka jest silikonowa, a 1/3 jej powierzchni z jednej strony ma różnego rozmiaru wypustki. Wg mnie mogłoby być ich więcej i pokrywać połowę powierzchni szczoteczki. W dolnej części mamy przycisk, którym włączamy/wyłączamy urządzenie, a także dwa przyciski regulujące. Możemy bowiem włączyć dwie prędkości drgań, wolniejszą do masażu i szybszą do głębokiego oczyszczania. Tył szczoteczki jest gładki, a sam jej kształt jest wygodny do trzymania w ręce i użytkowania.


Producent mówi:
"Soniczna szczoteczka do pielęgnacji skóry twarzy zapewnia przyjemny masaż i dogłębne oczyszczanie porów. Skutecznie i łagodnie usuwa martwy naskórek. Specjalne, szerzej rozstawione wypustki pozwalają oczyścić skrzydełka nosa. Wykonana z najwyższej jakości materiałów, dzięki czemu nie wymaga wymiany elementów czyszczących. Urządzenie ma dwie fazy działania-szybką do intensywnego oczyszczania oraz wolną do masażu twarzy. Skóra staje się jędrniejsza i bardziej promienna dzięki szybszej wbsorbcji kosmetyków."

Użytkowanie jest banalne, wystarczy zwilżyć twarz i nałożyć środek myjący (ja robiłam to już po uprzednim zmyciu podkładu z twarzy), w moim przypadku jest to mleczko do mycia twarzy z Mixy. Na co dzień stosuję prędkość wolniejszą, od czasu do czasu gdy potrzebuję dużego oczyszczenia skóry to pracuję na szybszej prędkości. Taki masaż trwa u mnie około minuty, odczuwalne są przyjemne wibracje szczoteczki. Następnie wystarczy zmyć resztki mleczka i umyć szczoteczkę pod bierzącą wodą.
Po umyciu twarzy od razu czujemy, że jest ona czyściutka, w dotku jest jędrna i gładka, jakby wypolerowana :) Co do oczyszczania, jest ono wyczuwalne, krem nałożony po demakijażu faktycznie szybciej się wchłania natomiast nie oczyści ona bardzo dokładnie porów, przynajmniej ja tego nie zauważyłam. Jednak nie ma co wymagać od szczoteczki za taką cenę (około 30 zł). Myślę, że jak na tą cenę to sprawdza się ona bardzo dobrze.


Podsumowując:
PLUSY:
-prosta w użyciu
-dwie prędkości
-oczyszczenie
-wygładzenie skóry
MINUSY:
-nie oczyszcza dokładnie porów
-powierzchnia z wypustkami mogłaby być nieco większa

Jak widzicie, jestem zadowolona z zakupu i chętnie używam tej szczoteczki przy wieczornej pielęgnacji. Uważam, że za cenę tak niską otrzymujemy produkt o dobrym działaniu, które wspomaga pielęgnację skóry.

A Wy mieliście do czynienia z sonicznymi szczoteczkami? :)

P.S. Zapraszam na mój kanał na YouTube gdzie pojawiły się nowe filmy:



Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 14 lipca 2016

Projekt denko #13

Hej!

Zapraszam dzisiaj na projekt denko, czyli krótkie podsumowanie ostatnio zużytych kosmetyków i kilka słów o każdym z nich :)

Wszystkie zużyte kosmetyki wyglądają tak:

A teraz po kolei :)

Na początek dwa produkty do włosów z Gliss Kur. Pierwszy to odżywka Ultimate Repair. Przede wszystkim sprawdziła się w ułatwieniu rozczesywania włosów, do czego w głównej mierze powinna służyć. Nie obciążała włosów, ale nie robił też nic więcej, brak tu odczuwalnej odbudowy lub nawilżenia włosów.
Drugą rzeczą jest maska przeciw rozdwajaniu się końcówek, która też się sprawdziła ale już nie jeśli chodzi o jej przeznaczenie. Na pewno po jej użyciu włosy były gładkie, nie puszyły się, nie były też obciążone. To sprawia, że możemy przeciwdziałać rozdwajaniu końcówek ale na pewno jeśli mamy już taki problem to maska nam nie pomoże, nie "sklei" na nowo rozdwojonych końców. Ba, żaden produkt nam tego nie zapewni ze względu na budowę włosa, który jest martwy (żywa jest jedynie cebulka).

Kolejnym produktem do włosów jest szampon Moc i Blask z Timotei, którego pełno jest na moim blogu, ponieważ co pewnien czas lubię do niego wracać. Ma w składzie naturalne ekstrakty, ale też niestety znajdziemy tam SLS. Szampon dobrze się pieni, nie wysusza włosów i nie plącze ich.
Drugą rzeczą, którą widzicie jest pianka do golenia z gliceryną z Isany. Też często pojawia się na blogu, bo nie wyobrażam sobie używania niczego innego. Pianka ma ładny, choć chemiczy zapach, skóra po goleniu nie jest podrażniona, a wręcz nawilżona i wypielęgnowana. Jedyne do czego mogę się przczepić to wydajność, z tym jest lepiej zdecydowanie w żelach do golenia tej marki.

Będąc dalej w tematyce "prysznicowej" zużyłam dwa produkty do mycia ciała z firmy Baylis&Harding, a mianowicie żel pod prysznic i płyn do kąpieli. Oba produkty miały mocny, cytrusowy zapach i piękny, perłowy kolor. Wszystko to wraz z opakowaniem sprawiało, że wyglądały bardzo luksusowo. Myślę jednak, że jest to jedynie zabieg marketingowy, bo samo działanie było przeciętne, produkty słabo się pieniły, nie wysuszały skóry ale też nie pozostawiały jej nawilżonej.

Antyperspiran Active z Ziai to kolejny znany na blogu produkt, od dawna jestem mu wierna, ponieważ ma przyjemny, orzeźwiający zapach, dobrze chroni i jest wygodny w użyciu. Zastanawiam się jednak na wypróbowaniu innych antyperspirantów z Ziai.
Drugiego kosmetku ze zdjęcia chyba nie muszę przedstawiać, płyn micelarny z Garniera zna chyba każdy :) Dobrze zmywa nawet wodoodporny makijaż (chociaż wymaga to dłuższego przytrzymania wacika na oku), a także nie podrażnia. Lato jest okresem kiedy dopada mnie alergia, a moje oczy są bardzo wrażliwe i podrażnione. Używanie tego płynu nie podrażnia ich bardziej, więc bez przeszkód mogę zmyć makijaż.

Następnym zużytym produktem jest krem Oxygenating&Moisturizing z Naobay. Jest to próbka, którą znalazłam w BeGlossy i bardzo polubiłam. Krem przyjemnie nawilżał skórę twarzy, a nawilżenie długo się utrzymywało, jeśli wieczorem użyłam kremu to skóra była nawilżona aż do rana.
Drugim kosmetykiem jest baza pod cienie Focus&Fix Eye Primer z Makeup Revolution. Miałam ją dość długo, była wydanja i dobrze się sprawdzała. Miała odcień skóry, więc wyrównywała koloryt powiek, podbijała kolor cieni i sprawiała, że długo utrzymywały się na powiece. Jeśli chcecie dokładniej przyjrzeć się jej działaniu to zapraszam na jej recenzję ---> klik

Dwa opakowania chusteczek do demakijażu firmy Rival de Loop potwierdzają, że używam ich codziennie. Nie chodiz o konkretnie te, ale generalnie o chusteczki do demakijażu, którymi zmywam sobie podkład, korektor oraz pomadkę Dopiero po takim wstępnym oczyszczeniu skóry myję twarz mleczkiem do demakijażu dzięki czemu mam pewność, że skóra jest dobrze oczyszczona. Te konkretnie chusteczki są trochę mało nasączone dlatego wolałabym przerzucić się na lepsze, dajcie znać w komentarzach jakie polecacie :)
Ostatnimi produktami są maseczki z Ziai: płatki róży z kwasem kialuronowym oraz maska anty-stres. Ta pierwsza bardzo dobrze i głęboko nawilża, więc jeśli potrzebujecie takiego efektu to polecam sięgnąć po nią zamiast zwykłej, nawilżającej. Druga maseczka ładnie rozjaśnia nam skórę, przez co wygląda ona na zdrową i promienną.

To już wszystkie kosmetyki, jakie zużyłam w ostatnim czasie. Jeśli chcecie usłyszeć nieco więcej o tym projekcie denko to zapraszam na film:



Buziaki! :*


P.S. Jeśli jeszcze nie widzieliście ostatnich filmów na moim kanale na YouTube to zapraszam:



Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 30 czerwca 2016

POZYTYW-maseczka Clarina Anti Acne Face Mask, Himalaya Herbal Healthcare

Witajcie! <3

Dla większości z Was, czy to uczniów czy studentów, wakacje już pewnie się zaczęły :) Ja już zdałam sesję, jestem w trakcie praktyk studenckich, ale udało mi się znaleźć chwilę na napisanie tego postu bo myślę, że warto zapoznać się z dzisiejszym bohaterem czyli maseczką Clarina Anti Acne firmy Himalaya Herbal Healthcare. Natrafiłam na nią w Hebe i postanowiłam wypróbować, więc dzisiaj co nie co o niej opowiem, a dla zainteresowanych tematyką przedstawię jej skład z opisem poszczególnych składników i ich działania :)

Maseczka znajduje się w tubce o pojemności 75ml, co według mnie jest idealnym rozwiązaniem, ponieważ dzięki takiemu zamknięciu nie utleni się ona i nie straci swoich właściwości. Sama maska ma typową dla glinek konsystencję, zapach jest bardzo przyjemny, a kolor szaro-kremowy.


Producent mówi:
"Oczyszcza, redukuje łojotok, zapobiega tworzeniu się blizn. Dzięki głęboko oczyszczającemu działaniu zapobiega blokowaniu porów. Preparat zawiera naturalny kwas salicylowy wykazujący działanie keratolityczne (odblokowuje pory). Składniki aktywne: wyciąg z kurkumy, wyciąg z aloesu oraz Indian Willow (wierzba czteronasienna). Sposób użycia: maskę nanieść na oczyszczoną skórę twarzy i szyi, omijając okolice oczu, pozostawić na 10-15 min, zmyć przy pomocy zwilżonej gąbki. Stosować 1-2 razy w tygodniu."

Czy słowa producenta pokrywają się z rzeczywistością? Po nałożeniu maski na twarz odczuwam przez pierwszą chwilę lekkie pieczenie. Myślałam, że za sprawą występującego w niej kwasu salicylowego (o nim za chwilę) ale chyba jednak inny składnik tak działa. Po chwili pieczenie ustępuje, a maska po 15 min wysycha. Spłukuje się ją wygodnie i szybko. Po użyciu skóra jest odczuwalnie oczyszczona, gładka i napięta. Możliwe, że przy regularnym stosowaniu jest w stanie regulować wydzielanie sebum oraz zapobiegać powstawaniu krost poprzez oczyszczanie porów.
Jest jednak jedna kwestia, która mnie zastanawia. Producent wymienia wśród składników aktywnych kwas salicylowy oraz ekstrakt z wierzby czteronasiennej, podczas gdy ja ich w składnie w ogóle nie znalazłam! Na początku składu owszem jest kwas ale jest to kwas stearynowy, a nie salicylowy. Drugiego wspomnianego składnika nie doszukałam się w ogóle. Poprawcie mnie jeśli się mylę, nie jestem ekspertem w czytaniu składu, więc możliwe, że coś pominęłam. Jeśli jednak nie, to uważam to za duży minus oraz oszukiwanie klienta. Pomimo tego maska sprawdza się dobrze.


Tu dokładnie widać skład kosmetyku, a poniżej wypiszę wszystkie składniki wraz z opisem ich działania :)

INCI:
AQUA (woda)
KAOLIN - działanie sebostatyczne
GLICERIN (gliceryna) - nawilżenie
BENTONITE (krzemian glinu) - detoksykacja
STEARIC ACID (kwas stearynowy) - emulgator
PROPYLENE GLYCOL (mieszanina alkoholi cetylowego i stearylowego) - emolient, tworzy okluzję
ISOPROPYL MYRISTATE (mirystynian izopropylu) - emolient
SODIUM COCOYL GLUTAMATE - substancja myjąca
CURCUMA LONGA ROOT EXTRACT (ekstrakt z korzenia kurkumy) - działanie przeciwzapalne, antyoksydacyjne
ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT (ekstrakt z liści aloesu zwyczajnego) - leczenie ran, działanie przeciwzapalne
XANTAG GUM (guma ksantanowa) - zagęszczacz
PHENOXYETANOL (fenoksyetanol) - konserwant
PARFUM - zapach
METHYLPARABEN - konserwant
PROPYLPARABEN - konserwant
METHYLCHLOROISOTHIAZOLINE - konserwant
METHYLISOTHIAZOLINE - konserwant
DISODIUM EDTA (sól dwusodowa kwasu wersenowego) - kompleksuje jony metali, konserwant
TOCOPHERYL ACETATE (octan tokoferylu) - hamuje TEWL, działanie antyoksydacyjne, pochodna wit. E
CI14700 - czerwony barwnik
HYDROXYCITRONELLAL - zapach imitujący konwalie
HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE - zapach imitujący lilie, konwalie
LIMONENE - zapach imitujący konwalie
BUTYL PHENYL METHYL PROPIONAL - zapach
ALPHA ISOMETHYL IONONE - zapach


Podsumowując:
PLUSY:
-opakowanie
-oczyszczanie
MINUSY:
-błędy w składzie (?)

Jak widzicie maseczka ogólnie sprawdza się dobrze i to co powinna robić robi aczkolwiek mam mieszane uczucia co do podanego składu i opisu producenta. Powtarzam, że mogę się mylić i jeśli tak jest to mnie poprawcie z tym składem :)

A Wy jakie maseczki najczęściej stosujecie w wakacje?
Buziaki! :*

P.S. Zapraszam Was na mój kanał na YouTube gdzie pojawiło się kilka nowych filmów :)




Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!

czwartek, 16 czerwca 2016

POZYTYW-liquid matte lipstick, Golden Rose

Hejka!

Dzisiaj będzie recenzja produktów do makijażu co się u mnie raczej rzadko zdarza :) Ale postanowiłam pokazać Wam świetne matowe pomadki od Golden Rose, które mnie urzekły i na pewno nie poprzestanę na zakupie dwóch odcieni, które dzisiaj zobaczycie :)


Ich opakowanie jest bardzo proste, co dla mnie jest plusem. Widzimy wszystko co niezbędne: firmę, nazwę serii oraz oczywiście kolory pomadek, które nie zmieniają się po nałożeniu na usta :) Na spodzie opakowania widać także numery konkretnych odcieni, u mnie jest to brudny róż w odcieniu 03 oraz czerwień z lekkimi, pomarańczowymi tonami w odcieniu 09.


Teraz przejdźmy do samej formuły i tego jak pomadki się prezentują i noszą.
Aplikatory są w formie bardzo wygodnych gąbeczek dzięki którym nakładanie produktu jest niezwykle szybkie i proste, nie musimy bawić się wcześniej konturówką bo wszystko da się pięknie wyrysować.
Sama formuła jest według mnie idealna, ponieważ mimo, że są to pomadki matowe to nie zasychają do końca na ustach ale wyczuwamy przez cały czas noszenia, że usta są lekko lepkie. Dzięki temu pomadki nie wysuszają ust jak to często się niestet zdarza.
Jeśli chodzi o trwałość to tak jak widzimy na opakowaniu - longstay... 100% :) Pomadki przetrwają posiłek, picie, cały dzień, a podobno nawet i pocałunki :) Nie ma problemu w noszeniu pomadki przez większość dnia chociaż wiadomo, troszkę zjada się ona po wewnętrznej stronie warg ale robi to równomiernie i nie wygląda to strasznie.

Podsumowując:
PLUSY:
-opakowanie
-różnorodność odcieni
-aplikacja
-trwałość
-formuła
MINUSY:
-brak!

Dajcie koniecznie znać w komentarzach czy Wy też skusiłyście się na te pomadki i jak się u Was sprawdzają :)

P.S. Jeśli jesteście ciekawi jak pomadki prezentują się na żywo na ustach to zapraszam na film o nich na moim kanale na YouTube


Oraz zapraszam Was na inne filmy, które ostatnio pojawiły się na kanale :)




Spodobało Ci się? Zapraszam do obserwowania bloga, subskrybowania kanału na YouTube i polubienia strony na facebooku Pozdrawiam!